Analizy

Niezależne inicjatywy
na rzecz studentów
i doktorantów

Kontrakt czy dyktat?

W ramach programu Watchdog.edu.pl sprawdzono, czy umowy, które doktoranci zawierają z instytucjami edukacyjnymi, bardziej przypominają kontrakt dwóch równorzędnych stron, czy raczej stanowią zbiór jednostronnych zobowiązań narzucony przez silniejszego partnera. Okazuje się, że doktoranci w zasadzie nie mają wyboru. Otrzymują gotową propozycję nie do odrzucenia. Nadto ich interesy są słabo reprezentowane przez samorządy doktoranckie.

Umowy o świadczeniu usług edukacyjnych na poziomie wyższym weszły już na stałe do instrumentarium prawnego stosowanego przez uczelnie. Po części sytuację tę wymusiły kolejne nowelizacje Prawa o szkolnictwie wyższym [dalej PSW], a po części wzrost konkurencji między uczelniami, które dla zachowania swojej pozycji na rynku muszą oferować swoim klientom lepsze usługi i wiarygodne zabezpieczenie ich praw.

Zgodnie z art. 195 ust. 10 PSW warunki odpłatności za studia doktoranckie określa umowa zawarta – w formie pisemnej – między uczelnią lub jednostką naukową a doktorantem. Każdy rodzaj odpłatności powinien zatem podlegać obowiązkowi podpisania umowy, pomimo że nieostre brzmienie przywołanego przepisu stwarza pole do rozważań o zakresie koniecznych regulacji.

Uczelnie objęte monitoringiem poprosiliśmy o przesłanie umów, które proponują doktorantom. Wszystkie zostały poddane analizie zarówno pod kątem występowania klauzul niedozwolonych, jak i pod kątem ochrony doktorantów jako odbiorców usługi edukacyjnej.

Jak odróżnić studenta od doktoranta? Po umowie

Poprzez odmienne uregulowanie w ustawie kwestii umów prawa doktorantów są słabiej zabezpieczone aniżeli prawa uczestników studiów licencjackich, inżynierskich czy magisterskich. Wszyscy poza uczestnikami studiów trzeciego stopnia są bowiem objęci rozszerzonym zakresem ochrony zagwarantowanym w art. 160a PSW. Zgodnie z nim warunki pobierania opłat związanych z odbywaniem studiów musi określać umowa zawarta w formie pisemnej, pod rygorem nieważności. Czy oznacza to, że przepis ustanawiający zasadę pisemnego określenia warunków odpłatności za studia doktoranckie może być ignorowany, podczas gdy umowy podlegają surowszym obwarowaniom? Ustawodawca zapewnił studentom gwarancję terminu zawarcia umowy. Umowa ma być zawarta nie wcześniej niż po wydaniu decyzji o przyjęciu na studia i nie później niż w terminie trzydziestu dni od rozpoczęcia zajęć oraz ma obejmować cały przewidywany okres studiów. Ustawodawca podkreśla nawet, że student nie jest zobowiązany do uiszczania opłat innych niż określone w umowie, a uczelnia nie może ich pobierać wcześniej niż po jej zawarciu. Ponadto rozstrzygnięto, że wzór umowy dla studentów ma określić senat uczelni publicznej, a w przypadku uczelni niepublicznej – organ wskazany w statucie. Na dodatek ta umowa podlega ujawnieniu na stronie internetowej uczelni. W ustawie zabezpieczono także termin przedawnienia umowy ze studentem, ucinając interpretacje dotyczące czasu przedawnienia roszczeń z jej tytułu. Upływają one po trzech latach. Doktoranci muszą liczyć na prodoktoranckie interpretacje władz uczelni. Im nie trzeba wcześniej pokazywać publicznie umowy. Nie jest jasne, z jakiego powodu wprowadzono takie zróżnicowanie wobec tego samego rodzaju instrumentu, zwłaszcza że w obu przypadkach dotyczy on wyłącznie kwestii odpłatności. Doktoranci pozostają zatem o krok z tyłu.

Czym się różni umowa zalecana od umowy minimum? Dobrą wolą

Umowa powinna definiować użyte w niej pojęcie „studia”, w szczególności określić długość ich trwania (liczba lat, semestrów), czas prowadzenia zajęć (jakie miesiące i dni tygodnia mogą być na nie przeznaczone), formę oraz miejsce przeprowadzania zajęć, a także podawać program lub przynajmniej odsyłać w tym zakresie do stosownego dokumentu. Umowa nie może być zawarta na czas krótszy niż czas wykonywania usługi (dniem wejścia w życie umowy powinien być dzień immatrykulacji, dniem rozwiązania umowy – moment ukończenia studiów).

Umowa musi gwarantować doktorantowi możliwość ukończenia studiów lub przewidywać odpowiednie zobowiązania uczelni w sytuacji, gdy ta zostanie postawiona w stan likwidacji lub straci uprawnienia do ich prowadzenia. Jedynym dopuszczalnym sposobem zmiany postanowień umowy (w tym załączników) jest podpisanie przez obie strony aneksu.

W umowie powinno się odsyłać do załączników, a nie do innych aktów prawnych, takich jak regulaminy uczelni czy zarządzenia rektora. Minimalnym standardem możliwym do zaakceptowania jest odwołanie do zarządzenia, gdy wskazany jest jego numer i data. W żadnym wypadku nie można zgodzić się na wpisanie odesłania do niesprecyzowanego „zarządzenia w sprawie”, które może być zmienione w drodze jednostronnej decyzji.

I w końcu: umowa musi określać pełen zakres opłat, które uczelnia przewiduje za realizację poszczególnych usług edukacyjnych określonych przepisami prawa (art. 99 PSW). Wszystkie powyższe elementy to minimum tego, co powinno znaleźć się w umowie.

Oprócz nich istnieją także takie, które świadczyłyby o pewnej dobrej praktyce uczelni. Dla pełnej jasności sytuacji dobrze jest, gdy w umowie znajdzie się stwierdzenie, że uczelnia nie będzie pobierać żadnych innych opłat poza tymi, które zostały wymienione w dokumencie.

Jeśli program studiów narzuca realizację praktyk, warto wskazać miejsce ich odbywania. Jeśli są przewidziane zajęcia do wyboru, to w jakim zakresie będzie można z nich korzystać bez ponoszenia dodatkowych opłat i jakie przedmioty na pewno się wśród nich znajdą.

Istotna jest maksymalna dopuszczalna liczebność grup ćwiczeniowych i laboratoryjnych oraz lektoratów. Jeżeli nie można dokładnie opisać składu kadry naukowej, która będzie realizować program, należy przynajmniej podać stopnie i tytuły naukowe osób, które będą pracować z doktorantami.

Kiedy uczelnia najczęściej poprawia wadliwy tekst umowy? Po wyroku sądu

Osobnym problemem związanym z umowami jest obecność w ich treści klauzul niedozwolonych. Uczelnie stosują je nagminnie, co potwierdzały kolejne raporty Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów [Raport z kontroli wzorców umownych stosowanych przez wyższe szkoły niepubliczne, Warszawa 2005; komunikat UOKiK: Płacisz za studia – uważaj, Warszawa 2007] oraz Monitoring 32 uczelni w zakresie stosowania klauzul niedozwolonych w umowach cywilnoprawnych między doktorantem a uczelnią, przeprowadzony w ramach kursu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska „Na straży” w 2010 r. Pierwszym badaniem UOKiK objął 190 podmiotów prowadzących studia wyższe, z których aż 80 proc. łamało przepisy Kodeksu cywilnego [dalej: k.c.], stosując klauzule niedozwolone. Po dwóch latach przerwy i przeprowadzeniu przez UOKiK oraz instytucje szkolnictwa wyższego działań mających na celu wyeliminowanie klauzul niedozwolonych z przestrzeni rynku edukacji wyższej UOKiK powtórzył badanie. W kolejnym podejściu zbadano 100 uczelni, co poskutkowało wszczęciem postępowań wobec 81 z nich. Badanie, które odbyło się z inicjatywy organizacji pozarządowych, objęło ostatecznie 26 podmiotów, czyli niespełna 6 proc. wszystkich uczelni działających wówczas na polskim rynku szkół wyższych. Analiza wykazała, że 23 stosowały klauzule niedozwolone w umowach ze studentami. Analiza przeprowadzona w ramach projektu Watchdog.edu.pl każe stwierdzić, że wcześniej zdiagnozowany problem nadal istnieje. Nadal pojawiają się postanowienia niedozwolone. Ponadto, co wykracza poza analizę występowania klauzul niedozwolonych, brakuje zabezpieczenia praw doktorantów studiów stacjonarnych, co jest spowodowane przede wszystkim przez brzmienie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Tylko studenci studiów niestacjonarnych są obligatoryjnie objęci gwarancją posiadania umowy. W pozostałym zakresie uczelnie kierują się zasadą minimalizmu w proponowanych doktorantom wewnątrzuczelnianych rozwiązaniach prawnych.

Szkoły wyższe stosują także w kontaktach z doktorantami tzw. wzorce umowne, czyli opracowane przez siebie standardowe teksty umów, które w praktyce nie podlegają negocjacjom. W razie potrzeby należy stosować odpowiednie przepisy k.c. mówiące o niedozwolonych postanowieniach umownych we wzorcach umów (art. 384, 384[1], 385, 385[1], 385[2], 385[3] k.c.).

Uczelnie, świadcząc usługi edukacyjne, podlegają Ustawie o ochronie konkurencji i konsumentów. Doktorant jako podmiot zdecydowanie słabszy w kontaktach z usługodawcą jest objęty specjalną ochroną przewidzianą w tej ustawie. W związku z tym umowa nie może przyznawać uczelni prawa do:

– jednostronnej i wiążącej interpretacji umowy,
– jednostronnej zmiany istotnych cech świadczenia,
– określania lub podwyższania opłat bez przyznania doktorantowi prawa odstąpienia od umowy,
– wyłączenia obowiązku zwrotu konsumentowi uiszczonej zapłaty za świadczenie niezrealizowane w całości lub w części, jeżeli doktorant zrezygnuje z zawarcia umowy lub jej wykonania,
– odebrania doktorantowi możliwości występowania o zwrot opłaty uiszczonej wcześniej, niż wystąpiło świadczenie uczelni, gdy strony odstępują od umowy,
– nakładania wyłącznie na doktoranta obowiązku zapłaty ustalonej sumy na wypadek rezygnacji z zawarcia lub wykonania umowy,
– nakładania na doktoranta, który nie wykonał zobowiązania lub odstąpił od umowy, obowiązku zapłaty rażąco wygórowanej kary umownej lub odstępnego,
– ustalania, jaki sąd będzie rozstrzygał spory wynikające z realizacji umowy,
– wyłączenia lub istotnego ograniczenia odpowiedzialności względem doktoranta za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania.

Wciąż istnieją umowy między doktorantami a uczelniami zawierające postanowienia, które mogą być zakwalifikowane jako klauzule niedozwolone. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów odnajduje je we wzorcach umów stosowanych przez uczelnie. Na podstawie art. 479[45] par. 2 Kodeksu postępowania cywilnego klauzule takie rejestruje prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Rejestr klauzul zawiera już ponad 249 przykładów niedozwolonych postanowień w umowach dotyczących runku edukacyjnego, z czego 102 przypadki dotyczą działalności szkół wyższych. Oznacza to, że nieco ponad 40 proc. klauzul w tym sektorze dotyczy uczelni.

Wieloletnia walka z klauzulami niedozwolonymi w umowach uczelnia – student przyniosła zdecydowaną poprawę w tym zakresie, jednak wciąż zdarza się, że uczelnie stosują niezgodne z przepisami postanowienia we wzorcach umownych. Dotyczy to także umów zawieranych ze studentami studiów trzeciego stopnia. Najlepszym rozwiązaniem tego problemu byłoby sprawdzenie wszystkich wzorców umów w instytucjach prowadzących studia doktoranckie pod kątem występowania w rejestrze klauzul postanowień podobnych do tych z rejestru. Jednak nawet tak czasochłonna analiza prawdopodobnie okazałaby się niewystarczająca. Trudno bowiem przeprowadzić takie działanie, mając do czynienia z instytucjami, które często nie publikują tego typu dokumentów na swoich stronach internetowych lub nie udzielają odpowiedzi na wniosek w takiej sprawie. Niewystarczające jest również poleganie na czujności samych doktorantów, ponieważ nie sposób wymagać od nich prawniczego wyczucia oraz znajomości odpowiednich przepisów Kodeksu postępowania cywilnego. Poza tym nawet lektura umowy w pełnym skupieniu nie musi wywołać kontrowersji, a pojawią się one dopiero wtedy, gdy doktorant popadnie w konflikt z uczelnią.

Kim jest doktorant? Klientem i pracownikiem usługodawcy równocześnie

Problemy doktorantów są potęgowane przez wątpliwości związane z ich faktycznym umiejscowieniem w systemie szkolnictwa wyższego. Czy doktorant jest klientem, osobą podległą władztwu administracyjnemu, a może po części pracownikiem uczelni? Wiele osób uważa – a wielokrotnie może okazać się, że przez splot różnych okoliczności jest tak faktycznie – że jest jednocześnie każdym po trochu. Istotną kwestią jest natomiast prawidłowe spisanie zobowiązań obu stron, zarówno w regulaminach wewnętrznych uczelni, jak i w umowach.

Uczelnia – podobnie jak w relacji ze studentem – występuje w kontaktach z doktorantem na pozycji profesjonalisty, posiada jeszcze większą niż w stosunku do studentów przewagę na poziomie hierarchii uczelnianej. Trzeba wierzyć, że nie musi to oznaczać kurczowego trzymania się przez uczelnię pierwotnych przepisów umowy. Pojawienie się klauzul niedozwolonych we wzorcu umowy nie musi być rezultatem złych intencji Alma Mater. Złożoność relacji osób korzystających z oferty kształcenia oraz trudności związane z zarządzaniem uczelnią są realnymi problemami, które mogą wypaczać jakość tych relacji. Nie wolno jednak uznać tego za tłumaczenie usprawiedliwiające takie praktyki. Uczelnia powinna zatem pozostać otwarta na sugestie doktorantów czy samorządu doktoranckiego dotyczące konieczności zmiany umowy. W wypadku niepowodzenia próby uzyskania zadowalającego rozwiązania pozostaje dylemat, czy umowę zawrzeć, czy też zrezygnować z tego. Nie zawsze warto porzucać zamiar zawarcia umowy, jednak w wypadku postanowień kluczowych dotyczących odpowiedzialności oraz praw i obowiązków stron należy odstąpić od zawarcia umowy z uczelnią, która w sposób niekorzystny kształtuje umowę z odbiorcą kształcenia. Rada ta dotyczy zresztą nie tylko rynku edukacyjnego, ale w ogóle podejmowania zobowiązań niekorzystnych z punktu widzenia konsumenta lub takich, których nie zrozumieliśmy.

Za późno zrozumiałeś, co podpisałeś? Płacz lub skarż

Rozważenia wymaga również druga sytuacja, w której doktorant zauważy uprzywilejowanie uczelni już po zawarciu umowy. Wówczas również można przystąpić do negocjacji, jednak prawdopodobieństwo uzyskania pożądanego efektu jest jeszcze mniejsze niż w pierwszym przypadku. W tej sytuacji pozostaje skarga do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Prezes Urzędu zbada wówczas, czy takie kształtowanie relacji cywilnoprawnych dotyczy większej liczby osób i jeśli tak, może wnieść pozew do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o uznanie postanowień umowy za niedozwolone, a po korzystnym dla doktoranta rozstrzygnięciu umieścić zakwestionowane postanowienia w rejestrze klauzul niedozwolonych.

Uznanie postanowienia za klauzulę niedozwoloną nie jest prostą procedurą. Muszą bowiem zostać spełnione łącznie cztery warunki. Po pierwsze, wzorzec umowy musi funkcjonować, istnieć w obrocie prawnym z udziałem konsumentów. Innymi słowy muszą istnieć doktoranci, którzy są stronami takiej umowy, a nie potencjalni jej odbiorcy. Nie ma zatem możliwości podjęcia działań prewencyjnych. Po drugie, postanowienia umowy nie były uzgadniane indywidualnie z doktorantem. Taka sytuacja ma miejsce, gdy konsument nie ma realnego wpływu na kształt umowy, a został mu przedstawiony jednostronnie opracowany jej wzorzec. Trzecim kryterium jest takie ukształtowanie praw i obowiązków strony, które narusza dobre obyczaje, w sposób rażący godząc w interesy doktoranta, który jest stroną słabszą w relacji z uczelnią. Otwarty katalog zdarzeń, które sąd może uznać za naruszenie dobrych obyczajów, zawiera art. 385[3] k.c. Katalog ten jest bardzo szeroki i stosowany tylko w przypadku wątpliwości, jednak opierając się na nim, można interpretować postanowienia pod kątem rozpoznania klauzuli niedozwolonej. Czwarta przesłanka obligatoryjna dla uznania postanowień za niedozwolone występuje, gdy nie określają one głównych świadczeń stron, np. ceny lub wynagrodzenia. Dotyczy to sytuacji, w których doszło do niejednoznacznego ich określenia lub możliwości zmiany w oparciu o wskaźniki, które są nieprzewidywalne. Oznacza to, iż niedozwolone są takie postanowienia, które np. nie pozwalają doktorantowi oszacować łącznego kosztu studiów, ponieważ umowa przewiduje zmiany wysokości czesnego podawane do wiadomości publicznej bez zgody strony. Takie postanowienie z pewnością wypełnia powyższą przesłankę.

Należy również mieć na uwadze, iż pozew do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów może wnieść każdy, kto według oferty mógłby zawrzeć umowę zawierającą postanowienie. Odnośnie do terminu, w jakim można wystąpić z żądaniem uznania postanowień wzorca za niedozwolone, to możliwe jest wniesienie powództwa również, gdy uczelnia zaprzestanie stosowania budzącego kontrowersje postanowienia, o ile nie minęło 6 miesięcy od tego czasu. Stanowi o tym art. 479[40] Kodeksu postępowania cywilnego. Jest to o tyle istotne, że na podstawie takiej sprawy można zapobiegać nieprawidłowościom na innych uczelniach. Rolę takiego działania wzmacnia fakt, iż prawomocny wyrok ma skutek względem osób trzecich, może więc wpłynąć korzystnie na kształtowanie relacji przez inne osoby.

Zdarza się, że uczelnie wykorzystują postanowienia, które już wcześniej zostały uznane za niedozwolone. W takiej sytuacji umowa nie wiąże doktoranta w zakresie postanowień niedozwolonych, a swoich roszczeń doktorant może dochodzić na drodze sądowej. Dotyczy to również sytuacji, w których kwestionowane postanowienie ma takie same znaczenie jak klauzula znajdująca się w rejestrze klauzul niedozwolonych. Potwierdza to wyrok Sądu Najwyższego (I CSK 117/07), który stwierdza: za niedozwoloną klauzulę umowną w rozumieniu art. 23a ust. 2 Ustawy z 2000 r. o ochronie konkurencji i konsumentów może być uznana klauzula nie tylko identyczna co do treści z klauzulą wpisaną do rejestru, ale także klauzula o treści zbliżonej, której stosowanie wywiera taki sam skutek, jak stosowanie klauzuli wpisanej do rejestru. Jeśli więc umowa, którą doktorant już zawarł, w treści ma niedozwolone postanowienia, to z mocy prawa są one nieważne. Z punktu widzenia doktorantów to pewien ratunek, gdyż aktywność studentów w roli konsumentów doprowadziła do wpisania na listę większości klauzul, które mogą wystąpić. Brak świadomości takiego stanu prawnego owocuje jednak pokornym akceptowaniem umowy przedłożonej przez uczelnię. Tymczasem uczelnia – również we własnym interesie – powinna przystąpić do renegocjacji umowy. Jeśli tego nie uczyni, należy dochodzić swojej racji na drodze sądowej. O kontrowersyjnych postanowieniach należy informować również właściwe organy, tj. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów lub rzeczników praw konsumentów. Solidne narzędzia do wykorzystania na tym polu ma także rzecznik praw doktoranta oraz Krajowa Reprezentacja Doktorantów.

Gdzie można znaleźć złe przykłady? We wzorach

Ostatnia edycja projektu Watchdog.edu.pL była poświęcona między innymi wzorcom umów, jakie doktorantom przedkładają do podpisania instytucje publiczne. Ujawniła ona kontrowersyjne postanowienia w kilkudziesięciu z nich. Najczęściej (w aż 13 przypadkach) wadliwe postanowienia uprawniały instytucje do dowolnych zmian opłat lub zmian opartych na niejasnych przesłankach. Znalazły się wśród nich także uczelnie upominane wcześniej przez prezesa UOKiK w sprawie ich relacji cywilnoprawnych ze studentami.

Wspomniane uprawnienia uczelni do zmiany wysokości opłaty bez zgody doktoranta w praktyce umożliwiają dowolną zmianę wysokości opłaty i trzeba je uznać za nadmierną dowolność. Mając na uwadze, że koszty mogą ulec zwiększeniu, instytucja powinna ustalić wysokość opłaty, biorąc pod uwagę występujące ryzyko. Dopuszczalne jest również zawarcie w umowie klauzuli umożliwiającej podwyższenie opłat w przypadku zwiększenia kosztów, ale powinno ono przybrać formę klauzuli waloryzacyjnej, z której wynikałoby jednoznacznie, w jaki sposób wzrost kosztów przekłada się na wzrost opłat i w jaki sposób jest on mierzony, by umożliwić jego zweryfikowanie przez samego doktoranta. W jednym z instytutów badawczych wskazano w umowie, że jego dyrektor ma prawo ustalić co roku opłatę w dowolnej wysokości. Na jednym z uniwersytetów technicznych ustalono, że zmiana opłat zależy od zmian kosztów ponoszonych w zakresie niezbędnym do uruchomienia studiów lub zajęć na studiach, z uwzględnieniem kosztów przygotowania i wdrażania strategii rozwoju uczelni. W powyższym postanowieniu uzależnia się wysokość czesnego od czynników, które w całości leżą po stronie uczelni. Jedynie błędne założenia finansowe lub zarządcze mogą spowodować zmianę kosztów uruchomienia studiów. Szczególnie zastanawiające jest, dlaczego uczelnia uzasadnia wysokość czesnego od ponoszonych kosztów w związku z wdrażaniem strategii rozwoju uczelni. Wdrażanie strategii powinno być procesem zaplanowanym, szczegółowo rozpisanym już na etapie jej planowania. Wszystkie te czynniki są poza jakimkolwiek wpływem doktoranta, nie mają też bezpośredniego związku z samym procesem kształcenia.

Później dookreślimy, na co się umówiliśmy

Spotykane w Polsce wzory umów instytucji prowadzących studia doktoranckie często nie zawierają kluczowej informacji – o jaką kwotę mogą wzrosnąć opłaty za kształcenie i w jaki sposób wzrost ten jest uzależniony od wystąpienia określonych okoliczności. Uczelnie powinny pamiętać, że zasadniczym przedmiotem umowy są zasady odpłatności za uczestnictwo w kształceniu na studiach trzeciego stopnia. Celem wprowadzenia umowy, jako formy regulacji, jest umożliwienie poznania z góry wysokości opłat i zasad ich wnoszenia, ustalenia całości podstawowego kosztu studiów. Postanowienie, zgodnie z którym wysokość opłat może być jednostronnie zmieniona przez uczelnię bez żadnych ograniczeń, jest sprzeczne z celem umowy i rażąco narusza regułę równości stron oraz trwałości stosunku zobowiązaniowego. Uczelnia powinna skalkulować koszty uruchomienia i prowadzenia studiów przed ich rozpoczęciem i określić opłaty, uwzględniając ryzyko zwiększenia wspomnianych kosztów. Natomiast uzależnianie zwiększenia opłat od kosztów wdrażania strategii rozwoju uczelni należy uznać za propozycję nieuczciwą, gdyż powinno to być procesem zaplanowanym, uwzględniającym jego koszty.

W analizowanych wzorcach umów znalazło się także postanowienie, że termin płatności czesnego jest wskazany na rachunku lub fakturze przesyłanej doktorantowi zamiast precyzyjnego określenia tego faktu w umowie. Czesne jest na tyle odczuwalną kwotą, że jego opłacenie nie może być pozostawione do decyzji księgowej uczelni. Jedna z uczelni zabezpieczyła swoje interesy we wzorze umowy, zobowiązując doktoranta w jej treści do niewysuwania w przyszłości roszczeń wynikających z umowy. Takie postanowienie – choć w rzeczywistości nie powinno wywołać skutków prawnych – będzie skutecznie odstraszało doktoranta od wysuwania jakichkolwiek żądań w stosunku do uczelni. Słabe przygotowanie prawne doktorantów pozwala nimi manipulować. Niekorzystne postanowienie podpisane przez doktoranta – choćby nie miało podstaw prawnych tak jak zrzeczenie się prawa do roszczeń – odbiera pewność siebie w czasie negocjacji czy ubiegania się o zwrot środków w przypadku rezygnacji z usługi lub nienależytego wywiązywania się przez szkołę z umowy.

W umowach znalazły się także fragmenty budzące wątpliwości interpretacyjne, jak np. przepis stanowiący, że doktorant rezygnujący ze studiów w trakcie semestru nie otrzymuje choćby części wpłaconego z góry czesnego. Tymczasem w przypadku rezygnacji ze studiów opłata powinna zostać zwrócona proporcjonalnie do wartości niezrealizowanych usług edukacyjnych. Uczelnia ma prawo pobierać opłaty jedynie za zrealizowane usługi, nie zaś za wydarzenia przyszłe lub za gotowość do działania.

Kontrowersyjne jest także postanowienie, zgodnie z którym doktorant wyraża zgodę na ogłaszanie poprzez tablicę ogłoszeń informacji dotyczących przebiegu studiów. Z pewnością takie postanowienie nie może obowiązywać w indywidualnych sprawach doktorantów, o których mowa w art. 207 PSW, gdyż stosuje się do nich przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego. Takie postanowienie można uznać za dopuszczalne wyłącznie w zakresie, w jakim nie jest sprzeczne z przepisami regulującymi doręczanie doktorantowi decyzji administracyjnych. Ponadto pytanie musi budzić zakres stosowania takiego postanowienia w kontekście przepisów Ustawy o ochronie danych osobowych. Ten fragment umowy może być rozumiany zarówno jako publikowanie ogólnych informacji o przebiegu studiów, jak i publikowanie indywidualnych rozstrzygnięć organów w sprawach doktorantów. Poza niejasnościami interpretacyjnymi, które budzi takie postanowienie, trzeba pamiętać, że przetwarzanie danych osobowych powinno zapewniać bezpieczeństwo i wskazywać precyzyjnie zakres, sposób i cel ich wykorzystania. Takie postanowienie nie może oznaczać bowiem zgody na dowolne podawanie danych osobowych doktoranta na tablicy ogłoszeń. Tymczasem przypomina to bardziej zrzeczenie się ochrony danych osobowych. Nadto w niebezpieczny sposób pozwala to na oszczędne dawkowanie doktorantowi informacji o przebiegu studiów, można bowiem wyobrazić sobie, że wywieszenie informacji na jeden dzień będzie zgodnie z powyższym postanowieniem wypełniać obowiązki informacyjne uczelni w kwestiach dotyczących przebiegu studiów. Z pewnością taki przepis nie chroni doktorantów, a przy niekorzystnej interpretacji może okazać się szkodliwy.

Problemem doktorantów może być także zobowiązanie ich w umowach do pokrycia kosztów prowadzenia badań. W jednej z analizowanych umów pojawiło się postanowienie o treści: środki finansowe na badania naukowe podczas studiów doktoranckich niezbędne do wykonania pracy doktorskiej zapewnia doktorant, promotor lub Fundator. Należy zwrócić uwagę, iż Prawo o szkolnictwie wyższym w art. 197 przewiduje możliwość skreślenia doktoranta z listy uczestników studiów doktoranckich m.in. za niewywiązywanie się ze swoich obowiązków. Do obowiązków doktorantów w sposób oczywisty należy także prowadzenie badań. Uczelnie nie mają obowiązku finansowania badań prowadzonych przez doktorantów, jednak przywołane powyżej postanowienie umowy powinno zostać zmienione w taki sposób, aby rozłożyć ciężar finansowania badań i zwolnić doktoranta z obowiązku zapewnienia wszystkich środków finansowych. Doktorant nie powinien też ponosić konsekwencji braku środków na sfinansowanie jego badań. Uczelnia powinna określać zasady udostępniania swojej infrastruktury badawczej doktorantowi oraz zasady ubiegania się o wsparcie finansowe, wspierać w pozyskiwaniu środków z zewnątrz. Powyższe postanowienie w sytuacji, w której doktorantowi nie uda się uzyskać funduszy na badania, może być odczytane jako podstawa do wypowiedzenia umowy z powodu jej niewypełnienia.

Podpisz aneks albo droga wolna

Innym istotnym problemem jest sposób rozumienia przez uczelnie instytucji aneksu do umowy. Pięć spośród badanych uczelni proponuje możliwość wprowadzenia aneksem do umowy dowolnej zmiany, z tym że doktorant jest zobowiązany do podpisania aneksu. Trzeba podkreślić, że stosunek zobowiązaniowy wymaga zgody drugiej strony umowy, czyli doktoranta. Postanowienia umowy stanowiące, że doktorant ma obowiązek podpisać aneks do umowy, a w razie niepodpisania umowa przestaje obowiązywać czy też ulega samoistnemu rozwiązaniu, co jest równoznaczne z przerwaniem studiów doktoranckich, są niedopuszczalne i stanowią klauzulę niedozwoloną, ponieważ pozwalają jednej ze stron na (w zasadzie) dowolne kształtowanie sytuacji prawnej drugiej strony. W przypadku niepodpisania aneksu należy świadczyć usługi edukacyjne na dotychczasowych zasadach. Oznacza to, że zgodnie z brzmieniem umowy nie jest możliwe podniesienie opłat inaczej niż za dobrowolną zgodą doktoranta.

Jeżeli zawarcie aneksu ma charakter przymusowy, to nie mamy wówczas do czynienia z „aneksem”, a postanowienie takie stanowi klauzulę niedozwoloną.

Zawarcie aneksu jest w praktyce równoznaczne z podpisaniem nowej umowy, która zawiera obszerne fragmenty tekstu poprzedniej, zawartej między tymi samymi stronami. Brak zgody na podpisanie aneksu sprawia więc, że obowiązuje umowa dotychczasowa. Jeśli uczelnia z powodów ekonomicznych nie będzie w stanie prowadzić dalej studiów, może taką umowę wypowiedzieć. W efekcie może się zdarzyć, że konsekwencje błędnych założeń ekonomicznych uczelni są przerzucane na doktoranta.

W umowie wystarczy zawrzeć klauzulę, zgodnie z którą uczelnia może podwyższyć opłatę o określoną stawkę i w określonych przypadkach. Wówczas nie potrzeba aneksu. Konieczne jest natomiast, aby warunki takiej podwyżki były z góry znane obu stronom umowy. Istotą aneksu do umowy jest to, że jego zawarcie następuje w wyniku zgodnej woli stron, która powinna być wyrażona w określonej formie. Takie czynności powinny mieć charakter pisemnej zgody obu stron. Nie jest dopuszczalne wskazanie, że określone skutki następują w wyniku zawarcia aneksu, a jednocześnie że brak oświadczenia jednej ze stron jest równoznaczny z zawarciem takiego aneksu.

Co było pierwsze: koszty czy cena?

Zastanawiające są przyczyny opisanych wyżej działań uczelni. Nadmierne zabezpieczanie przez nie możliwości zmiany opłat nie wydaje się skutkiem wyłącznie zmieniających się przepisów. Umowy o warunkach odpłatności za uczestnictwo w studiach doktoranckich dotyczą bowiem w szczególności osób, które wybierają studia w pełni odpłatne w trybie niestacjonarnym. Zaś sposób finansowania studiów stacjonarnych w instytucjach publicznych nie przechodził rewolucyjnych zmian, które wprowadzałyby na uczelniach ekonomiczny chaos. Niepokojące są natomiast sposoby planowania kosztów kształcenia przez uczelnie. W ramach tej edycji projektu Watchdog.edu.pl poza umowami zapytano także uczelnie o kalkulację kosztów kształcenia na poszczególnych studiach doktoranckich, o których mowa w art. 99 ust. 1. pkt 1 PSW, oraz kalkulację kosztów związanych z organizowaniem powtórnych zajęć dla uczestników stacjonarnych studiów doktoranckich w związku z osiąganiem przez nich niezadowalających wyników w nauce, o których mowa w art. 99 ust. 1 pkt. 2 PSW. Żadna z uczelni nie udzieliła w tym kontekście w pełni spójnej odpowiedzi. Przedstawiane wyliczenia były szczątkowe, brały pod uwagę jedynie część ponoszonych kosztów. W wielu wypadkach nie ujmowano w nich kosztów mediów czy też utrzymania aparatury badawczej wykorzystywanej na danych studiach doktoranckich. Wiele uczelni ogranicza się do ustalenia kosztu przybliżonego polegającego na określeniu kosztu godziny kształcenia doktoranta, czego nie można jednak uznać za kalkulację kosztów kształcenia. Większość badanych instytucji przez kalkulację kosztów kształcenia rozumiała przesłanie informacji o wysokości pobieranych opłat. Z tej części badania wyłonił się obraz chaotycznego tworzenia struktury przychodów i kosztów, sporządzania kalkulacji na podstawie przewidywań intuicyjnych, a nie faktycznie ponoszonych kosztów. Podniesienie kultury prawnej we wzorcach umów i w konsekwencji poprawa standardu obsługi doktorantów powinna zatem rozpocząć się od rzetelnego tworzenia struktury ich finansowania i kalkulacji ich kosztów w oparciu o realne wskaźniki, obejmujące wszystkie występujące składniki. Wówczas nikt nie odważyłby się zarzucić, że najpierw ustala się cenę, którą kandydat może zaakceptować, a potem koszty, które ją uzasadnią. Dziś odbiorcy usług edukacyjnych takie poczucie mają, w dodatku umowy nie dają gwarancji co do jakości oferowanej usługi edukacyjnej.

Podstawa prawna

Kodeks cywilny [ustawa z 23 kwietnia 1964 r., tekst jednolity z 17 grudnia 2013 r., DzU z 2014 r., poz.121]
Kodesk postępowania administracyjnego [ustawa z 14 czerwca 1960 r., tekst jednolity z 30 stycznia 2013 r., DzU z 2013 r., poz. 267]
Kodesk postępowania administracyjnego [ustawa z 17 listopada 1964 r., tekst jednolity z 17 grudnia 2013 r., DzU z 2014 r., poz. 101]
Ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów z 16 lutego 2007 r. [tekst jednolity 26 stycznia 2015 r., DzU z 2015 r., poz. 184]
Prawo o szkolnictwie wyższym [ustawa z 27 lipca 2005 r., tekst jednolity z 26 marca 2012 r., DzU z 2012 r., poz. 572]
Ustawa o ochronie danych osobowych z 29 sierpnia 1997 r. [tekst jednolity z 26 czerwca 2014 r., DzU z 2014 r., poz. 1182]

autor: Tomasz Lewiński